#10yearschallenge to gorący hashtag ostatnich dni. A może w sumie już nieco letni, a ja dopiero teraz się obudziłam? Czyli średnia ze mnie influencerka, bo powinnam napisać ten tekst co najmniej 10 dni temu, wtedy może klikałby się jak szalony ;) Ale nie o kliki tu chodzi..
Chciałabym z rozmachem napisać, że w ciągu tych ostatnich 10 lat sporo się u mnie pozmieniało, odkryłam co najmniej Amerykę, nauczyłam się 7 języków obcych i zwiedziłam 123 kraje, ale… tak nie było. To było dobre 10 lat, w których zmieniłam się ja, zmieniłam podejście do ludzi i te zmiany okazały się zmianami na lepsze. Zebrałam je w moją 10-tkę, takie moje prywatne #10yearschallenge mniejszych i większych dokonań.
1. Z pracy u kogoś do pracy u siebie
Przez wiele lat pracowałam jako prezenterka telewizyjna. Miałam własny program na kanale AXN, 4Fun.TV, ale też prowadziłam programy dla TVN, Polsatu, prężnie działałam w telewizji internetowej. Gdy w ciąży zostałam zwolniona z pracy, powiedziałam dość i założyłam własną działalność gospodarczą. Dojrzewałam trochę do tej decyzji, ale dziś nie żałuję tego kroku i cieszę się że jestem na swoim, choć… nie zawsze bywa kolorowo.
2. Toksycznym ludziom mówię NIE
Tak, pojawiały się takie osoby w moim życiu, gdy byłam młodsza. Tak, niektóre z nich to prawdziwe wampiry energetyczne, które wręcz wchodziły mi na głowę, a ja nie umiałam powiedzieć nie. Współczułam im, wysłuchiwałam wiecznych wątpliwości, pomagałam w rozwiązywaniu problemów.. Od dobrych kilku lat jest inaczej – mam bardzo wąskie grono zaufanych osób i jest mi tak po prostu dobrze. Nie ma potrzeby, żeby wszyscy mnie lubili, nie muszę znać całej Warszawy, ani nawet połowy ;)
3. Pan małżonek przez duże Pe
Celowo nie znalazł się na 1. miejscu, bo posiadanie męża nie jest wyznacznikiem szczęścia, ale… jak już się znajdzie i w dodatku ten właściwy to życie może okazać się prostsze. Mój pan małżonek nie jest chodzącym ideałem, czasami wkurza mnie niemiłosiernie, ale to mądry i odpowiedzialny facet, a to są ważne przymioty każdego faceta, o ile interesuje was długodystansowa znajomość.
4. Marcel, Marcelek, Marcyś, Miłości Moja..
„Mamo, ty jesteś najlepszą kobietą na świecie”, gdy usłyszysz takie słowa od pięciolatka to zapominasz o wszystkich nieprzespanych nocach, stresach związanych z karmieniem piersią, blizną po cięciu cesarskim, wyrzynających się zębach i co tam jeszcze przyjdzie ci do głowy. Jeśli chociaż w niewielkim stopniu czujesz, że (kiedyś) chciałabyś mieć dziecko to ja ci już teraz mówię, że warto! Życie się zmienia, przewartościowuje, ale uwierz, że macierzyństwo to coś wielkiego! Moje życie jest lepsze, od kiedy jest Marcel.
5. Ładna ja, ładna Ty
Kiedy widzę #10yearschallenge na Instagramie i Facebooku to muszę przyznać, że prawie każdy wygląda teraz lepiej niż 10 lat temu. I tak też jest ze mną. Mam wrażenie, że wcale nie zmieniłam się sporo, ale jednak jest na plus. Bo okazuje się, że nie potrzebuję grubej kreski na powiece, pięciu warstw mascary do rzęs, ani za dużo bronzera na policzkach ;) Mniej znaczy więcej!
6. Zadbany włos
10 lat temu, gdy wróciłam z Budapesztu, mój blond był za jasny, a włosy nieco zniszczone. Teraz są w doskonałej kondycji, oddałam się w ręce specjalistów i nie zamierzam już nigdy więcej eksperymentować. Na grzywkę też już się raczej nie zdecyduję. Zadbane włosy to wizytówka kobiety mimo że czasem bywają niesforne (szczególnie podczas kręcenia vlogów).
7. Zakupy z głową
Kiedyś kupowałam za dużo, teraz umiem powiedzieć sobie nie (w kwestii perfum i podkładów mam jeszcze pewne kłopoty), ale co do zasady wiem, że nie potrzebuję piątego sweterka w paski, siedmiu sukienek w kwiaty i pięciu kurtek. Chętnie dzielę się też rzeczami z innymi, bo i tak… wszystko wraca. Tak działa karma.
8. Moje miejsce na Ziemi
10 lat temu nie byłam tego pewna, przeprowadziłam się z Budapesztu do Warszawy, niby mogłam wreszcie mówić w ojczystym języku, ale wszystko było takie nowe, niepewne, inne.. W sumie nadal miewam wątpliwości, czy stolica to moje miejsce na Ziemi, gdzie się zestarzeję (ach ta Andaluzja, ach ten ukochany Berlin), ale tu mam moją rodzinę i tylko to się teraz tak naprawdę liczy.
9. Zdrowie
Nauczyłam się o nie dbać. 10 lat temu był to czas imprez, niedospania, niezdrowego żywienia. Przez te lata nauczyłam się, że jestem tym co jem. Oczywiście, że uwielbiam słodycze, że zdarza mi się zjeść w nocy coś niezdrowego, ale są to pojedyncze wpadki. Staram się wysypiać, a ponieważ wybawiłam się w młodości za wszystkie czasy, lubię wieczory spędzać pod kocem przy Netflixie zamiast w zadymionym klubie pełnym ludzi o dwie dekady młodszych ;)
10 A Ty?
A co u Ciebie zmieniło się na lepsze w ciągu ostatnich 10 lat? Może coś bardziej spektakularnego, z czego jesteś dumna/dumny? Daj znać, jestem bardzo ciekawa Twojego #10yearschallenge ;)