W szafie każdej z nas znajdzie się kilka eleganckich, luksusowych drobiazgów, które wprost uwielbiamy i z wielką przyjemnością je nosimy.
Dlatego postanowiłam przedstawić Wam moją piątkę faworytów, czyli ulubione dodatki, z którymi się nie rozstaję i które są ponadczasowe – mam je już od kilku lat, wciąż noszę i jestem pewna, że będę nosić przez kolejne lata.
1. Szal Louis Vuitton
Ile to razy słyszałam już od koleżanek, że wygląda jak czerwona zasłonka z PKP, że to tylko kawałek byle jakiego materiału. A niech sobie gadają – ja wiem swoje! Po pierwsze świetnie w nim wyglądam, bo uwielbiam intensywne kolory, a po drugie sam szal potrafi stworzyć całą stylizację np. jedynie w towarzystwie skromnej małej czarnej czy białego t-shirtu i jeansów. Mogę nosić go na mnóstwo sposobów: okryć się nim wieczorem, zawiązać w kowbojskim stylu czy filuternie przerzucić przez ramię. Nie zamieniłabym go na żaden inny i wiem, że pozostanie w mojej szafie na lata.
AKTUALIZACJA: niestety po dłuższym użytkowaniu, zauważyłam że szal łatwo się zahacza ;( Gdybym wiedziała o tym wcześniej, chyba nie kupiłabym go ponownie…
2. Brylantowe kolczyki
Niewielkie, ale eleganckie. Klasa sama w sobie i nie ma co porównywać ze zwykłymi cyrkoniami – to zupełnie inny blask. Nie lubię zbyt wyzywającej biżuterii, a już szczególnie dużych kolczyków, wolę raczej żeby coś delikatnie mieniło się w uszach. A te brylantowe kolczyki będę mogła równie dobrze nosić za 10, 20 czy nawet 30 lat!
3. Zegarek Rado
Niezniszczalny, odporny na zarysowania, z materiałów ceramicznych najwyższej jakości, polerowany proszkiem diamentowym. Zegarek, który wygląda dokładnie tak samo, kiedy dostałam go 7 lat temu. Uniwersalny, klasyczny, ponadczasowy, pasuje do wszystkiego. A teraz marzę o bardzo podobnym, ale białym, a pomarzyć przecież zawsze wolno ;)
4. Naszyjniki Svarowski i Tous
Kamień Svarowskiego to idealny drobiazg na ciepłe pory roku, kiedy jestem lekko opalona, pięknie odbija się od opalenizny. Zwykły biały lniany t-shirt, krótkie spodenki, ten drobiazg na szyi i więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Natomiast misia Tous nie trzeba nikomu przedstawiać. Zawsze chciałam mieć coś na dłuższym łańcuszku, jakiś wyraźny akcent, a miś kojarzy mi się z dzieckiem, którym… wciąż jestem i pozostanę;)
5. Torebka Louis Vuitton Eva Pochette
Mam ją już od kilku lat i po prostu uwielbiam. Elegancki drobiazg, który pasuje nie tylko na wieczorne wyjście, ale np. na zakupy, kiedy lubię mieć wolne ręce, do kina, na spacer czy inną uroczystość. Mąż idealnie trafił z prezentem, ale nie będę oszukiwać – trochę mu w tym pomogłam ;) W momencie zakupu kosztowała 425 euro, teraz trzeba za nią zapłacić dokładnie 600 euro. Z wrażenia trzymam ją w ochronnym woreczku dołączonym przy zakupie, być może kiedyś będzie warta 2 razy tyle?