Własny samochód to niezależność, przyjemność i frajda. A do tego jeśli jeździ i wygląda tak, że mucha nie siada, to już mamy pełen sukces. I taka właśnie jest nowa Vitara. Należą jej się brawa.
Oczywiście, że lubię biegać, spacerować, jeździć metrem, ale samochód to dla mnie niezbędne minimum. Pamiętacie moją fascynację Suzuki Vitarą? Właśnie się spełniła i o to jest mój wymarzony spersonalizowany egzemplarz w kolorze beżowym (Savannah Ivory) z czarnym, perłowym dachem.
Co spodobało mi się w tym samochodzie najbardziej po przejechaniu tysiąca kilometrów? Oto moja subiektywna lista zalet Vitary:
- komfort prowadzenia – bardzo wygodne fotele w połączeniu z wygodnym podłokietnikiem i całkiem zgrabną kierownicą sprawiają, że przyjemnie prowadzi się Vitarę;
- wielofunkcyjna kierownica – wszystkie przyciski ułożone tak jak trzeba, szczególnie te muzyczne ;)
- dwustopniowo podgrzewane fotele – coś cudownego, szczególnie gdy za oknem 2 stopnie Celsjusza;
- ekran dotykowy – praktyczny, intuicyjny i elegancki element wnętrza samochodu;
- nawigacja – jeszcze nie wywiozła mnie w las;
- system głośnomówiący – po podłączeniu telefonu komórkowego za pomocą Bluetooth na ekranie dotykowym wybieram osobę do której chcę się dodzwonić – bardzo wygodne ułatwienie;
- Radar Brake Support – system ostrzegania i hamowania w mieście i w korkach. Gdy istnieje ryzyko kolizji z samochodem poprzedzającym, system ostrzega mnie dźwiękiem, a na desce rozdzielczej wskaźniki natychmiast zmieniają kolor na czerwony. Jeśli nie zareaguję, automatycznie uruchamia się hamulec (opcji z hamulcem jeszcze nie sprawdziłam, za to fani z Suzuki Klub Polska tak i twierdzą, że działa ;)
- pojemny bagażnik – 375l, z podwójną podłogą, zmieści się kilka walizek;
- kamera cofania – jak ja mogłam bez niej żyć?
- czujniki cofania i parkowania – jak ja mogłam bez nich żyć?
- przycisk Start/Stop i otwieranie drzwi bez kluczyka – to dopiero komfort i wygoda! Kluczyk cały czas spokojnie leży w mojej torebce, a ja tylko naciskam guzik przy klamce, gdy chcę otworzyć samochód, a następnie kolejny guzik, gdy chcę odjechać. Mając dziecko pod ręką/na rękach, torebkę, zakupy, telefon i tysiąc innych rzeczy bardzo ułatwia mi to życie;
- tapicerka – nieco inna niż wszystkie, bo to połączenie skóry i zamszu. Materiałowa tapicerka w wersji, którą wcześniej testowałam wyglądała smutno i nudno, natomiast ta ma pazura;
- spalanie – ok 7l/100 km, na autostradzie jeszcze mniej, a ja nie należę do osób, które jeżdżą ekonomicznie;
- dziury na drogach nie są mi już straszne – Vitara przyzwoicie amortyzuje wszelkie drogowe wpadki – nie czuję ich tak bardzo, jak w moim poprzednim samochodzie Volvo;
- lekka klapa bagażnika – żaden facet nie zwróci na to uwagi, dla mnie to akurat ważne, by nie siłować się przy otwieraniu i zamykaniu bagażnika.
Minusy?
Brak. Może za wyjątkiem jednego. Kilka tygodni temu testowałam wersję manualną, która posiadała opcję wyboru trybu jazdy – sportowy i auto – bardziej ekonomiczny. Nie ukrywam, że tryb sportowy bardzo polubiłam, bo auto z miejsca nabierało sporej prędkości. W moim egzemplarzu – z automatyczną skrzynią biegów i napędem na przednią oś nie ma tej opcji, ponieważ auto jest lżejsze o 80 kilogramów i teoretycznie nie ma potrzeby, by posiadało taki tryb, aczkolwiek tego nagłego szwungu odrobinę mi brakuje.
Wielokrotnie słyszałam, że do automatycznej skrzyni biegów „trzeba dorosnąć”. I ja po kilku latach jeżdżenia w warszawskich korkach manualną skrzynią biegów naprawdę dojrzałam. Automatyczna skrzyna biegów to absolutny komfort i wygoda. Oczywiście, jeśli ktoś ma ochotę, przy kierownicy zamontowane są łopatki zmiany biegów, więc opcja manualna w każdym momencie wchodzi w rachubę.
Jestem zachwycona nową Vitarą i mam nadzieję, że ten zachwyt w moich oczach pozostanie na długie lata ;)