Czy wierzycie w rankingi i konkursy na najlepszy kosmetyk roku, dekady, wieku? Ja nie do końca, dlatego sama postanowiłam sprawdzić, czy moje odczucia znacząco będą różniły się od jurorskiej kapituły i ich ocen w konkursie Doskonałość Roku 2016…
Ponieważ spodobała wam się zeszłoroczna publikacja dotycząca zwycięskich kosmetyków z 2015 roku, wybrałam kilka preparatów z tego roku i sprawdziłam, czy aby na pewno są takie doskonałe. I jak zawsze były autentyczne zachwyty i rozczarowania.
Luxury Bronze – balsam brązujący do ciała, Kolastyna
Na początek absolutny zachwyt, a to dlatego że ten brązujący balsam do ciała Kolastyny nie pachnie specyficznie jak większość samoopalaczy. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale marka znana jest z wszelkich kosmetyków do opalania, więc udało im się wyprodukować samoopalacz, który przyjemnie pachnie!
To produkt, który nie zostawia smug, nawilża, a kolor opalenizny nie jest pomarańczowy! Do tego kosztuje jedynie 13 zł!
Tak, musicie go mieć i od razu sięgnijcie po odcień ciemniejszy. Ja najpierw kupiłam ten jaśniejszy, ale pobiegłam w te pędy do drogerii po ciemniejszy odcień, by efekt był nieco mocniejszy. Tylko bardzo blade dziewczyny powinny skusić się na jaśniejszy odcień. Kilka aplikacji i zdążycie do Sylwestra, a co najważniejsze, nie poczujecie tradycyjnego zapachu samoopalacza kładąc się spać! Preparat zawiera masło kakaowe, masło shea i olej z orzecha włoskiego, więc może dlatego tak dobrze nawilża ciało. Nie oznacza to, że zupełnie rezygnuje z tradycyjnego i ulubionego balsamu Vianek, ale Kolastynę będę z przyjemnością stosować na wielkie wyjścia. Cena promocyjna 10,99 zł za 250 ml. Czy kupiłabym raz jeszcze? Zdecydowanie tak!
Lekka odżywka do włosów w piance, Pantene
Do tej pory przetestowałam wiele odżywek do włosów, które (nie) trzeba spłukać po zastosowaniu. Używałam tych tradycyjnych, ale też w formie olejku, maski czy pianki. Każda inaczej zachowywała się na moich włosach. Jeszcze do niedawna uważałam, że wszelkiego rodzaju kosmetyki drogeryjne do włosów, zupełnie mi wystarczają, aż do momentu, gdy nie spróbowałam profesjonalnej maski do włosów Davines, którą kupiłam u fryzjera. Moje gęste i długie włosy zaczęły rozczesywać się dosłownie po kilku pociągnięciach szczotką!
Dlatego generalnie pozostaję wierna mojej masce, ale bardzo chciałam wypróbować zwycięskiej pianki Pantene i muszę przyznać, że…
zdecydowanie lepiej rozczesuje włosy niż inne zwykłe, drogeryjne odżywki do włosów. Piankę po użyciu należy spłukać. Nie martwcie się – nie obciąży waszych włosów. Czy kupiłabym raz jeszcze? Raczej tak, choć wolę profesjonalny produkt od fryzjera, bo włosy po masce Davines są naprawdę miękkie i pachnące, choć dziewczyny z krótszymi niż ja włosami mogą być bardzo zadowolone z pianki Pantene, a cena jest całkiem kusząca, 11,99 zł za 180 ml.
AA Code Sensible Anti Redness Focus, Oceanic
Wspominałam już, że ostatnio moja skóra stała się wrażliwa. Jest to nieprzyjemne uczucie – wprawdzie da się z tym żyć, ale mimo wszystko szukałam produktu, który ukoi moją skórę, nawilży i przy okazji będzie działał przeciwzmarszczkowo. Bardzo polubiłam serum Galénic, które zużyłam do ostatniej kropli, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała czegoś nowego.
I trafiłam na serum, które idealnie wstrzeliło się w potrzeby mojej skóry! Serum świetnie nawilża, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia, a do tego wyrównuje koloryt.
Preparaty z linii AA Code Sensible zawierają wysokie stężenie substancji aktywnych. Konsystencja jest kremowo- żelowa. Dostępne jest także serum rozświetlające Power C+ z witaminą C, oraz anti-spot precision, redukujące posłoneczne i związane z wiekiem przebarwienia. Cena 249 zł za 30 ml. Czy kupiłabym raz jeszcze? Zdecydowanie tak! To absolutna Doskonałość Roku 2016!
Balsam do rąk Berry Blossom, Eos
Od kremów do rąk wymagam sporo, bo nie stosuję ich częściej niż 2 razy dziennie, więc muszą działać wzorowo. Jestem zadowolona z kremu L’Occitane, używam go już od kilku miesięcy – jest niewiarygodnie wydajny, dlatego byłam przekonana, że ekspert w dziedzinie pielęgnacji ust, ciała i dłoni – Eos – też będzie świetnym produktem.
Okazało się, że to wprawdzie pięknie opakowany gadżet, który genialnie pachnie, ale nawilża na krótko.
Kosztuje sporo, bo 25 zł za 44 ml. Oczywiście, jego opakowanie, podobnie jak błyszczyków marki Eos przyciąga wzrok i fajnie mieć go w torebce, ale czy kupiłabym raz jeszcze? Raczej nie, bo od kremu do rąk wymagam konkretnego działania i ukojenia, szczególnie gdy za oknem jest mróz.
Physiolift wygładzający krem na dzień, Eau Theramle Avène
Czy to możliwe, że krem, który dostępny jest tylko w aptekach, przebadany wzdłuż i wszerz, dermokosmetyk, może zaszkodzić? Raczej nie – jedynie tylko pomóc. O ile dobrze pamiętam, krem ten otrzymał wyróżnienie od jurorów i zdecydowanie, należało mu się!
Wygładza zmarszczki, delikatnie napina skórę, nadaje się pod makijaż, świetnie nawilża i błyskawicznie wchłania. Bogaty jest w wodę termalną, która koi i łagodzi podrażnienia.
Uzupełnia braki kolagenu i kwasu hialuronowego, chroni skórę przed wolnymi rodnikami i poprawia koloryt dzięki zawartości cząsteczek perłowych. Stosowałam w przeszłości kremy tej marki i nigdy nic złego nie wydarzyło się z moją skórą. 30 ml kosztuje około 75 zł. Czy kupiłabym raz jeszcze? Tak!
Peeling kawowy Uwodzicielski Oryginał, Body Boom
Od kilku koleżanek usłyszałam, że to świetny produkt i że będę zadowolona z tego peelingu. Dlatego z zapałem zabrałam się za test tego kosmetyku. Jednak zapał nieco przygasł, kiedy przeczytałam na opakowaniu, że po nałożeniu peelingu, należy zostawić go na ciele na 5-10 minut. Jak oni to sobie wyobrażają – pomyślałam…
Mam zakręcić wodę pod prysznicem i stać cała w peelingu przez tyle minut i marznąć?!
Ok, raz tak spróbowałam i rzeczywiście skóra po peelingu była przyjemnie gładka, pachnąca i od razu wystarczająco nawilżona, na tyle że nie musiałam nakładać balsamu. Ale kolejnym razem, po prostu wzięłam prysznic, nałożyłam peeling, zmyłam, wytarłam skórę i… skóra po kąpieli była równie pachnąca, nawilżona i gładka. Dlatego produkt zdał egzamin, tylko papierowe opakowanie nie jest dla mnie wystarczająco praktyczne. Czy kupiłabym jeszcze raz? Pewnie tak, bo to produkt naturalny, choć ma sporą konkurencję na rynku (np. mój ulubiony Vianek), ale wam polecam wypróbować i samemu się przekonać. Cena 59 zł za 200 g.
Jedwabisty mus do ciała pod prysznic, Nivea
Wyobraźcie sobie, że nakładacie na całe ciało piankę do golenia – taki sam efekt uzyskujecie po położeniu tego produktu – musu do mycia ciała pod prysznicem.
Czy nawilża lepiej niż zwykły żel pod prysznic? Nie. Czy piękniej pachnie od przeciętnego produktu? Nie.
Czy lepiej nim umyję ciało? Nie. Czy kosztuje mniej od zwykłego mydła? Nie. Czy kupię go raz jeszcze? Nie. Cena promocyjna 9,99 zł za 200 ml.