Nie tak dawno skończyłam prawie 3-tygodniowy urlop w mojej ukochanej Andaluzji. Ale z tym odpoczywaniem to nie jest taka prosta sprawa.
Przez pierwszy tydzień nie mogłam złapać wakacyjnego rytmu i się odstresować. W drugim tygodniu wreszcie poczułam się zrelaksowana, a w trzecim tygodniu myślałam, że oszaleję, bo już chciałam wracać do pracy.
No właśnie, cała ta praca na blogu, kanał na YouTube i ten Instagram…
Z Waszej perspektywy wygląda to tak: pstryknie fotkę, coś tam napisze, pouśmiecha się przed kamerą i wielka mi tam praca. Nie do końca tak to wygląda. Jeśli mam dostarczać wartościowe przekazy to muszę się do nich przygotować, opowiedzieć w interesujący sposób, przetestować daną rzecz, wyszukiwać nowości i ciekawe tematy.
Po publikacji często wywiązuje się dyskusja, w której zawsze uczestniczę, bo w końcu to mój blog, kanał, Instagram, więc staram się odpowiadać na wszystkie komentarze. To wszystko wymaga czasu i należytej staranności z szacunku do Czytelnika czy Subskrybenta. Lubię, gdy całość jest dopięta na ostatni guzik, bo w taki sam sposób pracowałam w telewizji czy gdy wykonywałam tłumaczenia dla różnych firm. Daję z siebie 100% lub nie podejmuję się tematu.
Ale złapałam się na tym, że gdy ktoś mnie zapyta, czym się zajmuję, to nie odpowiadam wprost, że prowadzę bloga, media społecznościowe czy kanał na YouTube, ale odpowiadam wymijająco, że pracuję w sieci – brzmi to trochę tak, jakbym była trollem i pisała hejterskie komentarze ;)
Tak jakbym wstydziła się, że moja praca nie jest wystarczającą pracą, że zbyt mało znaczę w otaczającym świecie. Karcę siebie za to, bo przecież wiem, ile pracy w to wszystko wkładam. Na szczęście w ostatnim czasie coś drgnęło w dobrym kierunku. Odkąd uruchomiłam kanał na YouTube, otrzymuję sporo wiadomości, że w przystępny sposób opowiadam o modzie, kosmetykach, książkach. Że ktoś z mojego polecenia kupił daną rzecz i jest zadowolony. Że ogląda film za filmem na moim kanale, bo tak się wciągnął. Że zagląda na bloga i od teraz też zaczyna dzień od wody z cytryną. Że moje zdjęcia na Instagramie są prawdziwe, a ja wyglądam tak samo w rzeczywistości, jak i w mediach społecznościowych ;) To wszystko dodaje mi skrzydeł. Czuję odpowiedzialność za to co pokazuję na swoich stronach, bo nie chcę zawieść Waszego zaufania.
Jest mi bardzo miło, gdy otrzymuję wiadomości, że oglądając mnie, macie wrażenie, jakbyście siedziały z koleżanką na kawie i plotkowały. I tutaj okazuje się, że moja praca to dostarczanie relaksu i odprężenia, które przecież w życiu są równie ważne, po to żeby zachować równowagę.
Więc czasem, gdy dobra koleżanka akurat nie ma czasu odebrać telefonu, możesz zajrzeć do mnie na blog, kanał na YouTube i obejrzeć coś co wprawi Cię w dobry nastrój. Po to jestem, więc pisz śmiało, kiedy masz na to ochotę, krytykuj (konstruktywnie), wspieraj pomysłami na kolejne tematy na blogu i vlogu. Dzięki, że ze mną jesteś tam po drugiej stronie ekranu ;)