W poniedziałkowy poranek tankuję na stacji benzynowej swój samochód. Jeszcze ziewam, oczywiście zaspana, spóźniona, dopiero co odwiozłam dziecko do przedszkola i tak dobrze, że się przebrałam i nie pojechałam w piżamie. Do dystrybutora obok podjeżdża samochód dostawczy jakich wiele. Wysiada pan, żeby zatankować. Wiek średni, lekki brzuszek, lekka łysinka.

Ale to nie on przykuwa moją uwagę, ale pani siedząca na fotelu. Jest dosyć ładna, dosyć zadbana. Słowiańska uroda. Niewiele starsza ode mnie, ale może być też w moim wieku, w końcu nie wyglądam na całe 38 lat, chociaż teraz jak przeglądam się w szybie mojego samochodu to wyglądam na + 10 jeszcze. Porażka. Ale dziś nie o mnie, a o pani z owego samochodu dostawczego. Bo ta pani jakby… promienieje. Dosłownie. Zerka przypadkiem na mnie, a ja dostrzegam w jej oczach podekscytowanie, radość.

I nie jest to radość, bo poniedziałek to jej ulubiony dzień tygodnia, ale pewien rodzaj ekscytacji. Ekscytacji w związku z tym łysiejącym panem? W tym białym dostawczaku? Serio?

Hm… a w sumie czemu nie? Po chwili pani nie może wytrzymać i wychyla się przez okno, coś szepcze panu czule do ucha i w tym momencie zaczynają ukradkiem skradać sobie pocałunki. Raz on, raz ona. A potem znowu i znowu! Wszystko podczas tankowania. W poniedziałkowy poranek, gdy ja ostentacyjnie ziewam, bo nie zdążyłam dosiorbać porannej kawy! Jakie to romantyczne i piękne! Och, ach, ech! I wtedy zaczynam się zastanawiać, trybiki w mojej głowie zaczynają pracować na nieco szybszych obrotach. Kiedy mój pan małżonek tak czule mnie całował w poniedziałek o poranku na stacji benzynowej?! Dawno, oj dawno! Do diaska, bardzo dawno! Ja już nawet nie pamiętam!

Szczerze, to trochę im zazdroszczę, ale od razu wpada mi taka myśl do głowy: czy tak zachowuje się małżeństwo z kilkuletnim, kilkunastoletnim stażem?

Aż trudno mi w to uwierzyć, że to małżeństwo, to raczej… para kochanków! Ha! Mam was, przyłapałam was na gorącym uczynku! To właśnie wyczytałam w oczach tej kobiety! Zaczynam patrzeć na nich z czułością, bo to taki słodki widok, tak rzadko widuje się ludzi po 40-stce w tak czułych objęciach, choć jeśli moje przypuszczenia okazałyby się prawdą to nie wiem, czy równie słodko o nich myślałaby jego żona i jej mąż ;) I moment, gdy odprowadza go wzrokiem, gdy ten idzie zapłacić.. Aż chciałam podejść do niej i zapytać, jak długo są razem i jak to robią, że tak na siebie działają, ale stchórzyłam.

Po chwili pomyślałam, że trzeba na to spojrzeć z innej perspektywy.

Przecież te ich motyle w brzuchu nie będą latały wiecznie. Że w końcu ich też dopadnie proza życia.

I wtedy mnie tknęło. Wokół same rozstania – związków długich, czasem bardzo długich, zdrady większe i mniejsze, afery i inne kłótnie, a ja z moim panem małżonkiem znamy się już prawie 9 lat. Z nikim jeszcze nie wytrzymałam tak długo i nikt ze mną nie wytrzymał tak długo.. Powinnam doceniać fakt, że pomimo problemów, kłopotów, niedospania, bo dzieci, bo praca, bo coś tam, wciąż jesteśmy razem, na dobre i na złe. Motyle w brzuchu? Jakie motyle w brzuchu! Codzienne kompromisy to dopiero coś! Wkurza mnie czasem niemiłosiernie i ja go zapewne też, ale wystarczy że na mnie spojrzy i już wie, że coś się stało i pyta, jak mi pomóc. W sumie mogłabym wymienić teraz kilka jego zalet, ale nie daj Boże przeczyta ten wpis i osiądzie na laurach ;)

Wniosek z tej historyjki: doceniajmy to co mamy. Długie związki – mimo braku motyli w brzuchu – też mają swoje zalety, o których z upływem lat zapominamy. Poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, wzajemne wsparcie, setki pięknych wspomnień, ale też trudnych momentów, przez które razem przeszliśmy. To też jest miłość, może nawet piękniejsza..

Ps. Wakacyjne zdjęcie powyżej wykonał pan małżonek ;)

Rekomendowane artykuły

  • Małgosia

    Napisane super ;-)

  • Eva Lesniewsky

    Piękna historia, uwielbiam romantyczne opowieści! :)

  • Marta Borkowska-Skorupka

    Piękny, dający do myślenia wpis <3