Jeśli myślisz, że na pewne rzeczy w Twoim życiu jest już za późno, to muszę wyprowadzić Cię z błędu.
Zapewniam Cię, że nigdy nie jest. Trzeba tylko przełamać się, uwierzyć że może się udać, a na koniec mieć z tego mnóstwo frajdy! Pewne rzeczy przychodzą łatwiej, pewne decyzje dużo trudniej, ale w ostatecznym rachunku tylko zyskałam mając to wszystko, co opisałam poniżej.
Prawo jazdy
Nie wyobrażam sobie życia bez dokumentu jakim jest prawo jazdy. Aż trudno mi w to uwierzyć, że są dziewczyny w moim wieku, które w dzisiejszych czasach nie mają prawa jazdy. Prowadzenie samochodu to żadna wielka filozofia, a raczej ogromna przyjemność dająca poczucie niezależności – wsiadam i jadę w siną dal, kiedy tylko chcę. Nie muszę nikogo prosić o podwiezienie, biec do autobusu czy czekać w nieskończoność na taksówkę. Oczywiście nie każdą z nas stać na samochód, ale jaka to ogromna przyjemność dostać kluczyki od auta ukochanego i gdzieś pomknąć przy dźwiękach ulubionej muzyki. To oznacza dwie rzeczy: że on Ci ufa, a do tego musi Ciebie bardzo kochać! Bo przecież każdy facet wręcz obsesyjnie dba o swój samochód (może za wyjątkiem tego firmowego) i kiedy już się przełamie i Ci go użyczy – to jest to miłość na 100%! A tak na poważnie: prawo jazdy może przydać się w wielu sytuacjach, więc jeśli go jeszcze nie macie, czas rozpocząć naukę już teraz, kiedy pogoda na drogach będzie Wam sprzyjać. Ja zdawałam egzamin na początku grudnia, gdy na ulicach była totalna szklanka, ale jakoś się udało i jestem pewna, że Wam też się uda!
Narty i snowboard
Nawet nie macie pojęcia, jaka to frajda jeździć na nartach i mówi Wam to dziewczyna, która zaczęła się uczyć przed 30-stką! Nadal nie wyglądam szałowo na stoku, nadal trzeba mi lekcji z instruktorem, ale jeśli mam przy tym tak dużo przyjemności, to aż się boję pomyśleć, z jaką prędkością będę jeździć, gdy nauczę się wszystkich niuansów narciarstwa. Na stoku można spotkać mnóstwo ludzi, którzy dopiero zaczynają się uczyć, a mają 30+ albo i więcej. Tak więc spróbujcie od następnego sezonu, bo zaraz się okaże, że Wasze dziecko jeździ o niebo lepiej niż Wy!
Języki obce
Języka węgierskiego nauczyłam się, gdy pracowałam przy programach call tv w Budapeszcie. Przez pierwsze 8–9 miesięcy nawet nie próbowałam, bo jeśli na całym świecie słowo „hotel” to po prostu hotel, a na Węgrzech to „szálloda”, to nawet się nie wychylałam! Ale pewnego razu stojąc w kolejce z koleżanką w cukierni marudziłyśmy, że znowu nam dadzą do cappuccino za mało mleka, bo obsługa nie mówiła ani słowa po angielsku. I gdy tak biadoliłyśmy, zaczepiła nas pewna pani, która płynną polszczyzną powiedziała, że poprosi dla nas o to dodatkowe mleko. Ta pani okazała się Węgierką z ukończoną polonistyką i mieszka niedaleko. I tak zaczęłyśmy uczęszczać na lekcje węgierskiego. To jeden z najtrudniejszych języków na świecie, ale udało się! Oczywiście teraz po latach mieszkając w Polsce sporo już zapomniałam, ale ostatnio będąc na nartach w Austrii ucięłam sobie miłą pogawędkę z węgierskimi kelnerami, a w jednej z warszawskich restauracji podsłuchałam, jak węgierska rodzina zachwala polskie specjały. Dlatego jeśli ja byłam w stanie opanować węgierski, każdy inny język będzie dla Was osiągalny!
Macierzyństwo
Najpierw usilne staranie się o ciążę, czasami długimi miesiącami, a nawet latami, potem 9 nie lekkich miesięcy, mdłości, ból kręgosłupa, spuchnięte stopy, płacz i euforia na zmianę, czy poradzę sobie jako matka, niekończąca się sinusoida nastrojów, następnie finisz, często jeszcze trudniejszy niż minione 9 miesięcy i poród trwający kilkanaście godzin. Karmienie piersią, które bywa udręką, bo mleka za dużo albo za mało, pobudki co 2 godziny przez pierwsze 6 miesięcy, a czasem i dłużej, w międzyczasie kolki i niekończący się płacz. Do tego ząbkowanie – jeszcze większa katorga. I ciągłe permanentne zmęczenie, za mało snu. A potem wcale nie jest już z górki. Wieczne umartwianie się, czy nie zmarznie/ nie przegrzeje się, czy na pewno zje obiad w żłobku, czy będzie chodził głodny itd. Ale wiecie co, ten pierwszy raz, gdy na USG widzisz rączki i nóżki, bijące serduszko, gdy pierwszy raz bierzesz w ramiona, pierwszy uśmiech, gaworzenie, pierwszy krok i pierwsze kofam cie (Kocham Cię) to wszystko wynagradza. Wiem od niektórych mam, że czasem ta miłość przychodzi nieco później, ale jest najpotężniejsza. Nie ma większej miłości niż miłość matki do dziecka i wiem, że sporo z Was teraz pomyśli: „Bla, bla, bla”, bo ja też tak myślałam, dopóki sama nie zostałam mamą. Gorąco polecam, także po 30-stce, póki nie jest jeszcze za późno!