Historia tego swetra i tej jesiennej stylizacji jest dosyć zabawna, ale ma zaskakujące zakończenie.
Pewnego dnia dzwoni do mnie Karola, moja fotografka, wyraźnie podekscytowana:
– Suzy, słuchaj jestem pod Krakowem w tym second handzie, ale w tym z topowymi markami i jest tutaj taki sweter..
– Karola, no weź daj spokój, second hand, nieee…
– Ale Suzy to sweter tej marki, którą się ostatnio tak ekscytujesz!
– Gant? – pytam z niedowierzaniem.
– Tak, Gant, do tego nowy i w Twoim rozmiarze!
– Nie wierzę!
– Dzwonię na FaceTime to sobie go obejrzysz.
– OK. Czekam.
Po chwili Karola z bliska pokazuje mi sweter. Oglądam, nie dowierzam, wzdycham, myślę na głos.
– Bierz! A niech tam! Ile kosztuje?
– 20 zł
– A to się nie zastanawiaj, jakoś wepchniesz go do walizki.
Po kilku dniach w Warszawie sweter trafia w moje ręce. Oglądam i nie wierzę, że takie cudo można znaleźć w second handzie. Spontanicznie tworzymy stylizacje i lecimy zrobić zdjęcia.
Po sesji zabieram sweter do domu i raz jeszcze mu się przyglądam. Rzeczywiście, jak nowy, metki wyglądają identycznie jak te z ubrań, kupionych w sklepie, więc musi być oryginalny, do tego w moim ukochanym karmelowym kolorze, przyjemny w dotyku, ciepły. Wrzucam do pralki na krótki, 15-minutowy program. Wyciągam i co widzę? Sweter od dwa rozmiary za mały! Powinnam nastawić program na pranie wełny! Całe szczęście, że kosztował mnie tylko 20 zł. Niestety, sweter musiałam oddać drobniejszej osobie, a ja mam nauczkę, żeby używać pralki zgodnie z przeznaczeniem i pamiątkę w postaci tych pięknych zdjęć poniżej ;)
sweter – Gant (second hand)
t-shirt – Trussardi
spodnie – Massimo Dutti
torebka – Diverse
buty – Massimo Dutti
makijaż & manicure – Nail Heart Makeup