Nigdy nie lubiłam swoich ust. Są małe, wąskie, nijakie i tu mogłabym postawić kropkę.
Owszem, próbowałam używać konturówki i jakoś je powiększać, ale efekt nie był nadzwyczajny. Błyszczyki, no cóż, zjadam je bardzo szybko, po kilku minutach gdzieś się po prostu rozpływają. Dlatego postanowiłam wypróbować czegoś zupełnie nowego i sięgnęłam po pomadki do ust w kredce Lasting Finish Colour Rush Rimmel.
Okazuje się, że był to dobry strzał. Dlaczego? Bo wreszcie trafiłam na coś trwałego, coś co nie znika i czego nie zjadam w trybie natychmiastowym. Tak polubiłam kolor o nazwie „Give Me a Cuddle” (coś pomiędzy kolorem łososiowym a różem), że noszę tę kredkę cały czas w torebce. Czasem używam jej, by jedynie odrobinę nadać koloru ustom, a czasem jak na zdjęciu, idę na całość ;)
Z pomocą tej pomadki udało mi się delikatnie wyjechać poza kontur ust, powiększając je delikatnie, przy czym efekt wygląda bardzo naturalnie.
Zalety pomadek Rimmel Lasting Finish Colour Rush:
- trwalsze od błyszczyków,
- ciekawe, intensywne kolory,
- nie wysuszają ust,
- bardzo przyjemnie pachną,
- są wydajne,
- wygodne i łatwe w użyciu,
- usta delikatnie się błyszczą,
- do kupienia w atrakcyjnej cenie.
Kredki są do kupienia we wszystkich drogeriach, np w Rossmannie można je kupić za 23,99 zł, ale w internecie znalazłam je za ok. 15 zł z przesyłką. Obok prezentuję 3 najładniejsze kolory,w tym mój ulubiony (1.)
100 – Give Me a Cuddle (1.)
110 – Make Me Blush (2.)
500 – The Redder, The Better (3.)
Jak długo pomadka utrzymuje się na ustach?
Tu niestety nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Naprawdę bardzo rzadko podkreślam usta, z reguły stawiam na mocniejszy makijaż oczu, więc usta maluję naprawdę sporadycznie, ale kolor tej pomadki na pewno utrzymuje sie dużo dłużej niż wtedy, gdy maluję usta błyszczykiem. Myślę, że zamiast 15 minut jest to co najmniej 60 minut, co w moim przypadku to kolosalna różnica na plus. Bo niestety wszystko co mam na ustach, zjadam i chyba tak już mi pozostanie ;)