Ostatnio dostałam sporo pytań, o kosmetyki, które lubię, cenię i polecam. Pytania padają zarówno na Instagramie, Facebooku, jak i kanale YouTube, więc postanowiłam, że zbiorę moich ulubieńców w jednym wpisie na blogu.
Wszystkie poniższe kosmetyki, o których wspominam, znajdziecie w Perfumeriach Douglas, zarówno stacjonarnie, jak i online. Przejrzałam mój obszerny kuferek z kosmetykami, szafkę w łazience, toaletkę oraz torebkę i przewija się tam 5 marek kosmetycznych. Większość tych kosmetyków to kolejny egzemplarz tego samego produktu, więc tym bardziej jestem pewna co do moich wyborów.
Zapraszam na mój TOP 5 marek kosmetycznych – ulubione kosmetyki pielęgnacyjne, kolorowe oraz perfumy.
1. LA MER
Wiem, że marka ze względu na swoje dość wysokie ceny, wzbudza skrajne emocje, ale niech moja zadbana cera będzie wizytówką tej marki.
Od ponad 3 lat używam regularnie produktów La Mer i widzę same plusy. Moja skóra wręcz wypija te kosmetyki!
Od ukochanego, choć trudnego w aplikacji kremu Creme De La Mer (gęsty, treściwy, należy rozgrzać w palcach przed użyciem), poprzez suchy olejek The Renewal Oil, o którym już pisałam na blogu, a który można dodać nawet do podkładu, żeby uzyskać świetlisty efekt o poranku, aż skończywszy na koncentracie The Concentrate, który zawiera największą dawkę Miracle Broth. Bo to właśnie Miracle Broth jest sercem wszystkich produktów La Mer, czyli wyciąg z wodorostów morskich.
Ciężko jest mi zdecydować, który z kosmetyków powinnam Wam zarekomendować, bo uwielbiam je wszystkie i każdy zużywam do ostatniej kropli, ale to koncentrat działa najbardziej kojąco, wzmacniająco i łagodzi wszelkie podrażnienia. Świetnie sprawdzi się na wrażliwej skórze, także takiej, gdzie wymagana jest regeneracja skóry po zabiegach wykonanych w gabinetach medycyny estetycznej.
To najbardziej jedwabisty produkt w swojej konsystencji, z jakim miałam do czynienia.
Po jego użyciu nie muszę nakładać już żadnego kremu, bo jest tak bogaty w składniki pielęgnacyjne, ale przy bardziej wymagających cerach, warto połączyć go z kremem i dopiero zaaplikować na skórę.
2. TOM FORD
To marka, z którą zaprzyjaźniłam się po namowie moich Subskrybentek z kanału YouTube.
Tyle kobiet chwaliło perfumy tej marki, że po prostu musiałam się skusić i… przepadłam!
Choć perfum i kosmetyków Tom Ford używam dopiero od około roku, mam już swoich faworytów: błyszczyk do ust Gloss Luxe w kolorze 15 Frantic, olejek do ciała z kolekcji Summer Soleil o obłędnym zapachu, który był ze mną na wakacjach, ale najwięcej emocji wzbudzają perfumy. Pan małżonek jesienią i zimą używa zapachu Black Orchid (trudny, oryginalny, niebanalny), natomiast tego lata nie rozstawał się z Costa Azzura (wakacyjny, świeży, seksowny).
Ja zostałam wierną fanką zapachu Metallique. Jest uzależniający, słodki, otulający. Na mojej skórze nie ma w sobie nic metalicznego, za to wybija wanilia i konwalia.
Co ciekawe, używam go tylko w chłodniejsze dni lub gdy nieco doskwiera mi gorsze samopoczucie, bo od razu pojawia się lekki uśmiech na mojej twarzy ;) Oprócz wspomnianej wanilii i konwalii znalazły się w tych perfumach także bergamotka, pieprz, kwiaty głogu czy drzewo sandałowe. To już mój drugi flakon i wiem, że to nie będzie ostatnie słowo!
Jeśli poznacie bliżej perfumy Toma Forda, utwierdzicie się w przekonaniu, że to bardzo trwałe, nietuzinkowe zapachy, słowem: tak pachnie luksus!
3. SISLEY
Z marką zetknęłam się po raz pierwszy 20 lat temu, gdy kosmetyki Sisley zaczęła kupować moja starsza siostra. Bez opamiętania! Kultowy róż L’orchidee w kształcie orchidei w potrójnym kolorze używam po dziś dzień! Do tego nowość Phyto Hydra Teint w kolorze 01 – lekki, nawilżający krem BB z filtrem SPF 15, który świetnie wtapia się w skórę, błyszczyki, które zmieszczą się do każdej torebki, ale przede wszystkim rozkochałam się w kremie pod oczy Black Rose Eye Contour Fluid z kultowej linii z Czarną Różą.
Ten krem to tak naprawdę koncentrat wygładzający i rewitalizujący okolice oczu. W zetknięciu ze skórą zmienia się w żel, a ceramiczny aplikator pozwala na przyjemny masaż okolicy oczu.
Najczęściej używam go o poranku, świetnie współpracuje z nałożonym po chwili korektorem. Kremu używam od ponad pół roku i śmiało polecam!
4. BOBBI BROWN
Ta marka pojawiała się wielokrotnie zarówno na moim blogu, jak i kanale YouTube. Miałam okazję uczestniczyć w warsztatach marki i poznać głównego makijażystę marki, Eduardo Ferreira.
Pod jego okiem wykonałam makijaż, dobrałam odpowiedni podkład do potrzeb mojej skóry i już nie potrafię się z nim rozstać! Long Wear Wieghtless Foundation to dla mnie lepsza wersja kultowego Double Wear Estée Lauder.
To podkład, który świetnie kryje, idealnie trzyma się na skórze przez cały dzień, a do tego pozwala skórze oddychać, bo jest lekki! Gdy ktoś mnie pyta o dobry podkład kryjący to bez wahania wymieniam dokładnie ten! Latem używam go w kolorze Natural Tan, zimą – Warm Beige. Matowo – satynowe wykończenie, szeroka gama kolorystyczna, świetna cena do jakości i mogłabym tak wymieniać bez końca! Jeśli mnie już dobrze znacie, wiecie że przetestowałam bardzo wiele podkładów, ale ten zawsze będzie miał miejsce w moim kuferku i na mojej skórze ;)
5. JO MALONE LONDON
Nad tą marką rozpływałam się już tyle razy, że być może nie wypada po raz kolejny, ale… nie mogło zabraknąć jej w moim TOP 5.
Kocham KAŻDY produkt Jo Malone, począwszy od wód kolońskich, poprzez kremy do ciała, peelingi, żele pod prysznic, a skończywszy na zapachu do pościeli, świecach, które otulają cały dom czy eleganckich dyfuzorach.
Fenomen marki polega na tym, że zapachy Jo Malone kojarzą się iście sielsko: z ziołami, świeżo skoszoną trawą, pachnącą łąką, zapachem morza, orzechami, a do tego opakowania wyglądają tak elegancko, że wszystkie produkty mają honorowe miejsca w moim domu :)
Co do wód kolońskich – nie są tak trwałe jak np. Tom Ford, ale i tak używam ich bez opamiętania, po prostu częściej się nimi spryskuje.
Choć uwielbiam Velvet Rose & Oud z czarnej linii Intense (ten jest akurat bardzo trwały), a wakacje pachniały orzeźwiającym English Oak & Hazelnut to muszę mieć ZAWSZE w swojej kolekcji Wood Sage & Sea Salt.
Na zdjęciu widzicie już mój trzeci flakon tych perfum, które kojarzą mi się z bryzą, morzem, lasem po deszczu, świeżo wypraną pościelą. I choć ten zapach szybko znika z mojej skóry, nie zniknie z mojej toaletki, bo jest tak uzależniający, że zawsze muszę go mieć w swojej kolekcji.
Kto raz spróbuje, ten zrozumie mój zachwyt. Najlepsze w Jo Malone jest to, że perfumy można ze sobą łączyć na różne sposoby, by uzyskać ten wyjątkowy, unikalny zapach.
Pamiętajcie tylko, że marka Jo Malone London jest dostępna stacjonarnie tylko w wybranych Perfumeriach Douglas, natomiast wszystkie produkty znajdziecie w sklepie online.